Celnicy zatrzymali na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Medyce autobus, w którym próbowano przemycić 2 tony produktów kupionych w Polsce w sklepach Biedronka i Lidl. Koniec świata! – pomyślałem – albo fake news. Nic z tych rzeczy.
Kiedyś szmuglowało się niemal wszystko zza wschodniej granicy (zresztą nie tylko zza wschodniej), bo wszystko było tanie jak barszcz albo jeszcze tańsze. Ale wiele się zmieniło. Już kilka lat temu internet podbijał hit autorstwa Timura Titarenki, lidera kaliningradzkiego zespołu Parowoz, o swojsko brzmiącym tytule „Biedronka”. Piosenka okrzyknięta hymnem małego ruchu granicznego zaczyna się tak: Wstajemy o świcie, wciągamy rajstopki. Jedziemy do Polski, dawajcie przez Grzechotki! (…) Za kiełbasą i piwem prawdziwa nagonka. Dzień dobry Lidlu, dzień dobry Biedronka! Piwo w restauracji podają aż miło. Tanio, jak w żadnym sklepie u nas by nie było. Za kiełbasą i piwem śmiertelna nagonka. Dzień dobry Lidlu, dzień dobry Biedronka! (…) Tani alkohol, smaczna polska wódka. (…) Wózki już pełne, gdzie teraz? Witaj Auchanie i witaj Ikeo!
Choć siła nabywcza przeciętnego Kowalskiego jest nieporównanie wyższa niż jego ukraińskiego odpowiednika, ceny artykułów spożywczych za wschodnią granicą systematycznie rosną. Zdaniem analityków osiągnęły już poziom krajów naszego regionu, a ponad połowa wyrobów żywnościowych jest około 20% droższa niż w sieciowych sklepach w Polsce. Na Ukrainie nie brakuje produktów, które podrożały rok do roku o kilkadziesiąt procent (np. mięso, ciemny chleb, artykuły mleczne, warzywa). W 2019 roku inflacja ma wynieść około 10%, zaś PKB powinien wzrosnąć o 2-3%.
W ciągu kilku minionych lat za naszą wschodnią granicą przyspieszył proces rozwarstwiania się konsumentów pod względem osiąganych dochodów. Dynamiczne zmiany socjologiczne i demograficzne odciskają swe piętno na rynku spożywczym i na sektorze handlu. Wyraźnie więcej zaczęło zarabiać tylko około 15% obywateli. Szacuje się, że przeciętna ukraińska rodzina wydaje na żywność około połowę budżetu gospodarstwa domowego. Dla porównania, w Polsce jest to 24%.
Ukraińskie władze definitywnie zrezygnowały z odgórnego regulowania cen (od 1 lipca 2017 roku). Teraz są one prostą wypadkową popytu i podaży. Otwierają się jednocześnie nowe możliwości biznesowe. Polskie marki mają szansę stać się markami pierwszego wyboru, gdyż w ostatnich latach ukraińscy producenci niemal zrezygnowali z aktywnej promocji własnych brandów. A nasze artykuły spożywcze są dobrze znane wielu ukraińskim konsumentom, wszak zetknęły się z nimi na polskiej ziemi setki tysięcy pracowników z Ukrainy. Aktywna reklama może sprawić, że produkty znad Wisły staną się popularne wśród wszystkich Ukraińców i będzie je można oferować w wyższych cenach.
Już dziś na półkach ukraińskich supermarketów można spotkać m.in.: polskie batony zbożowe, sery, koktajle mleczne, jogurty, mleko kozie, mleko w proszku, groszek konserwowy, płatki śniadaniowe, słone przekąski (np. chipsy), ogórki konserwowe, ciastka dla dzieci itp. Dystrybucję zapewnia rozwinięta sieć sprzedaży detalicznej, na którą składa się ponad 32 000 marketów spożywczych, kiosków i sklepów na stacjach paliw. Ich łączne obroty przekroczyły w ub.r. 138 mld zł, po wzroście o ponad 6% w stosunku do 2017 roku. Wszystko to sprawia, że ukraiński rynek staje się coraz atrakcyjniejszy dla polskich producentów.
Jeśli chodzi o żywność w mediach dominuje opinia, że jest ona w Polsce droga i cały czas drożeje (prym w budowaniu takiego stereotypu wiodą oczywiście tabloidy i ich internetowe mutacje – niewiele jest wszak newsów, które klikają się lepiej niż te dotyczące wysokich cen). Pół roku temu w krzykliwych tytułach brylowało horrendalnie drogie masło, później zastąpiła je pietruszka, przez 3 miesiące droższa niż niemal wszystkie cytrusy. Takie sezonowe wahania to przecież nic nowego.
Nie brakuje różnego rodzaju zestawień koszyków zakupów, które dowodzą, że za te same produkty spożywcze musimy teraz zapłacić o 5-6% więcej niż rok temu. Tymczasem GUS informuje, że inflacja w październiku w ujęciu rocznym zmalała względem września i wyniosła ledwie 2,5%. Pozornie są to kłócące się ze sobą dane. Inflacja w dół, a żywność drożeje. Jak to możliwe? Możliwe, bo jemy więcej ziemniaków niż cytryn, a Główny Urząd Statystyczny w swych statystykach uwzględnia również towary kupowane relatywnie rzadko, których ceny spadają, np. rzeczone cytryny, które potaniały rok do roku aż o 23%, masło (-14%) czy pomarańcze (-4%). Tymczasem ceny bardziej popularnych produktów rosną: ziemniaki (+95%), herbata (+73%), cukier (+26%), chleb (+11%), szynka (+8,6%). Kluczowe dla oceny tego, jak w gospodarce zmieniają się ceny, jest to, jakie artykuły i usługi uwzględnimy w koszyku.
Na uwagę zasługuje fakt, że według danych Eurostatu ceny artykułów spożywczych i napojów bezalkoholowych są w Polsce niemal najniższe spośród wszystkich krajów UE (taniej jest jedynie w Rumunii). Zresztą potwierdzają to tłumy Ukraińców, Litwinów, Rosjan czy Słowaków, którzy w polskich przygranicznych sklepach kupują parówki, kiełbasy, sery, mleko czy alkohole – często w hurtowych ilościach, niczym przed zbliżającym się kataklizmem. Polacy za ten sam koszyk 440 produktów spożywczych płacą jedynie 69% średniej unijnej, podczas gdy mieszkańcy Bułgarii – 76%, Litwy – 82%, Czech – 84%, a Węgier – 85%. Na przeciwległym biegunie są Luksemburg i Austria (po 125% średniej unijnej), Irlandia i Finlandia (po 120%) i Szwecja (117% średniej dla UE).
Oferujemy wartościową wiedzę merytoryczną niezbędną przy podejmowaniu decyzji w handlu. Od analiz całości rynku, przez analizę konkurencji, aż po analizy poszczególnych kategorii pomagamy w codziennej pracy managerów polskiego handlu.
Wydawnictwo Gospodarcze jest firmą komunikacji B2B, działającą w strukturach międzynarodowych. Zajmuje się dostarczaniem praktycznych i aktualnych informacji gospodarczych za pomocą wydawanych czasopism biznesowych, portali specjalistycznych oraz konferencji w obrębie branży spożywczej i kosmetycznej.