W Numerze:

OD KASJERA DO BOHATERA

Obok lekarzy, pielęgniarek czy kurierów, bohaterami pandemii nazywani są często również kasjerzy. I słusznie. W okresie największego zagrożenia nie mogli oni, jak wielu reprezentantów tzw. klasy średniej, przejść na pracę zdalną. Mogli jednak, przytłoczeni stresem i przepracowani, masowo pójść na L4, lub pozostać w domu z dziećmi (wszak 65% z 1,3 mln osób zatrudnionych w handlu to kobiety) i skorzystać z zasiłku wychowawczego. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby nagle do pracy nie przyszło 100 tys. pracownic Biedronek, Lidli, Lewiatanów czy sklepów ABC? Chaos dopadłby nas w mgnieniu oka.

„New York Times” przedstawił niedawno ciekawe badania określające stopień podatności poszczególnych zawodów na zakażenie się koronawirusem w czasie pracy. Na jednym biegunie znaleźli się przedstawiciele profesji, w których fizyczna bliskość z innymi ludźmi jest na porządku dziennym – a więc personel medyczny, ale również kurierzy i sprzedawcy. Po przeciwnej stronie wykresu znaleźli się… drwale i artyści.

Dlaczego o tym piszę? Bo wiele z zawodów o wysokim ryzyku zarażenia się potencjalnie śmiertelną chorobą, to również zawody, w których zarobki są słabe lub bardzo słabe. Z danych portalu pracuj.pl wynika, że przeciętne wynagrodzenie kasjera-sprzedawcy wynosi w Polsce 2344 zł netto, a w handlu pracuje niemal jedna trzecia spośród około 1,5 mln osób pobierających płacę minimalną. Owszem, w szczycie pademii sprzedawcy zatrudnieni w tej czy innej sieci mogli liczyć na kilkusetzłotowe premie za „wyjątkowe zaangażowanie w codzienną pracę”, ale nie zmienia to płacowych realiów.

Chodzi mi o oddanie szeregowym pracownikom handlu należnego im szacunku, zwłaszcza teraz, w tak absurdalnej, nietypowej i przytłaczającej dla wielu sytuacji. Chodzi również o ich ekonomiczne docenienie. Mówiąc wprost – pandemia pokazuje jak nędznie ci, bez których przecież współczesny system społeczno-gospodarczy nie przetrwałby nawet tygodnia, zarabiają w zestawieniu z wagą wykonywanej przez nich pracy.

I na koniec jeszcze jedno – obawa o to, żeby z kasjerami nie stało się podobnie, jak z lekarzami czy pielęgniarkami. Gdy pracowali ponad siły w szpitalach, byli „herosami w przyłbicach”, organizowano dla nich specjalne akcje (dowożono posiłki, zbiorowo oklaskiwano). Teraz na część z nich wylewa się fala hejtu. Niestety, w erze wszechobecnych social mediów słowa potrafią ranić niczym nóż i bardzo niebezpiecznie skróciła się droga od bohatera do frajera w internetowym wpisie hejtera…